Autor: Jerome David Salinger
Liczba stron: 303
Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Wydawnictwo: Albatros
Seria/Cykl: -
Moja ocena: 4,5/6
Niektóre książki są trwale związane z czasami, w jakich powstały. Dlatego ocena takich utworów również powinna odnosić się do epoki, w której były one pisane. Są też oczywiście książki, których odbiór jest zupełnie niezależny od czasu, czynników historycznych czy społecznych. Takie powieści ocenia się i recenzuje najłatwiej. Sprawa znacznie się komplikuje, gdy mamy do czynienia z tym pierwszym przypadkiem. Bo żeby o takim dziele wyrobić sobie odpowiednie zdanie, trzeba najpierw poznać realia, w których ono powstawało. Wygląda na to, że jestem w kłopocie. Ja i Ty, czytelniku również. Ja, ponieważ stoję przed trudnym zadaniem zrecenzowania takiej właśnie książki. Ty, dlatego że jesteś odbiorcą tej recenzji, a jej lektura niekoniecznie dostarczy Ci jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy warto tę książkę przeczytać.
Gdy w 1951 roku amerykański pisarz Jerome David Saligner opublikował swoją debiutancką powieść pt.: „Buszujący w zbożu” w Stanach Zjednoczonych wybuchł skandal. Książka szybko zaczęła być postrzegana jako wulgarna i kontrowersyjna. Przyczyniły się do tego głównie jej kolokwialny język, lekceważenie wartości i zasad moralnych oraz poruszanie spraw związanych z seksualnością nieletnich. Zaś pierwszoplanowy bohater książki – Holden Culfield – został uznany za postać zachęcającą do buntu, a także promującą picie alkoholu i palenie papierosów wśród młodzieży. Aktualnie bardzo wielu autorów używa wulgaryzmów i trywialnego języka, a seks i alkohol wśród młodzieży są czymś powszechnym. Dlatego współczesnego czytelnika może dziwić, czemu „Buszujący w zbożu” wzbudził aż tak wiele kontrowersji. Sześćdziesiąt lat temu panowały po prostu inne normy i obyczaje. Wiele zachowań, które dzisiaj uchodzą za zupełnie normalne, było wtedy nie do zaakceptowania. Fenomen popularności Salingera opiera się na popularnym przysłowiu, mówiącym o tym, że: „zakazany owoc smakuje najlepiej”. Publiczne napiętnowanie paradoksalnie wpłynęło jedynie na wzrost popularności utworu. Ta zasada funkcjonuje do dzisiaj. Najlepiej sprzedaje się to, co owiane jest mgiełką skandalu.
Ze względu na rozgłos, jaki zyskała ta książka w pewnym czasie, bardzo wiele osób ma wobec niej duże oczekiwania. Ze mną było nieco inaczej. Nie spodziewałam się po niej właściwie niczego konkretnego, ponieważ opinie, jakie słyszałam na jej temat, były zazwyczaj dalekie od zachwytów. Opis z tyłu okładki również niewiele mi mówił. Jedynie tytuł od początku mnie zaintrygował. Cieszę się, że podeszłam do tej lektury właśnie w taki sposób, ponieważ dzięki temu nie zawiodłam się na niej, tak jak wielu czytelników przede mną. Prawdopodobnie przez to spodobała mi się ona znacznie bardziej.
„Buszujący w zbożu” opowiada z pozoru banalną i nieciekawą historię zbuntowanego szesnastolatka imieniem Holden. Po tym, jak zostaje wyrzucony z kolejnej prywatnej szkoły z internatem, decyduje się na samodzielną podróż do Nowego Jorku. Niby nic ciekawego, ale podczas czytania cały czas towarzyszyło mi napięcie związane z oczekiwaniem na to, co wydarzy się dalej. Ciągle czekałam na jakieś spektakularne, kulminacyjne, zmieniające wszystko wydarzenie, które, jak się później okazało, miało nigdy nie nadejść. Z podobną niecierpliwością wypatrywałam wszelkich nawiązań do tytułu, które mogłyby doprowadzić mnie do rozwikłania zawartej w nim metafory. Mimo braku punktu zwrotnego ta powieść bardzo mnie wciągnęła. Czytało mi się wyjątkowo szybko i bez trudu.
„… w każdym razie cieszę się, że wynaleziono atomówkę. Siądę sobie na nią, jeśli znowu będzie jakaś wojna. Zgłoszę się na ochotnika, macie to jak w banku." *
Narracja w powieści jest pierwszoosobowa, dzięki czemu mamy wgląd w myśli głównego bohatera i możemy go lepiej poznać. Uważam, że Caulfield to przede wszystkim bardzo realistyczna i skomplikowana postać. Gdyby nie jego wielowymiarowy charakter, ta lektura nie byłaby tak ciekawa. Na pewno łatwej będzie zrozumieć i polubić tę postać osobom młodszym, ponieważ jej zachowania, myśli i odczucia są bardzo charakterystyczne dla okresu młodzieńczego buntu. Nie od dzisiaj przecież wiadomo, że najbardziej lubimy tych bohaterów, z którymi możemy się utożsamić. Ale Caulfield ma jedną cechę, z którą mogłaby się utożsamić nie tylko większość nastolatków ale także spora część dorosłych, a mianowicie wieczne „nie chce mi się”, czyli lenistwo. Osobiście podzielam poglądy Holdena na temat wielu spraw, jednak są też takie, z którymi się nie zgadzam. Moim zdaniem to fascynujący bohater, który w ciekawy sposób patrzy na otaczający go świat. Tylko jedna sprawa wciąż nie daje mi spokoju i budzi moje większe zastrzeżenia. Holden ma bowiem denerwującą tendencję do uważania wszystkich wokół za głupszych od siebie. Często nazywa innych snobami, chociaż sam jest nieco snobistyczną osobą. Mimo to polubiłam go i myślę, że spotkanie z nim w realnym świecie byłoby naprawdę ciekawym doświadczeniem.
Salinger napisał powieść, będącą swoistą apoteozą dzieciństwa. Na zasadzie kontrastu przedstawił świat dorosłych jako zakłamany, pełen pozorów i okrucieństwa oraz świat dzieci jako szczery, autentyczny, szczęśliwy. Główny bohater boi się dorosłości, dlatego robi wszystko, by na zawsze pozostać dzieckiem. Jest lekkomyślny, leniwy, nie zważa na konsekwencje swoich decyzji i wyborów. Nie chce mieć nic wspólnego ze światem dorosłych, który przeraża go swoją sztucznością. Holden ma coś w rodzaju syndromu Piotrusia Pana połączonego z poczuciem wyalienowania. Wspaniale przedstawione są jego relacje z młodszą siostrą, Pheobe i jego stosunek do niej. Gloryfikację dzieciństwa podkreśla również metafora buszującego w zbożu, czyli kogoś, kto ratuje dzieci bawiące się w zbożu przed upadkiem z krawędzi klifu, która symbolizuje próg dorosłości.
Podczas lektury tej powieści bywały momenty, w których się nudziłam. Bywały też takie, w których główny bohater okropnie mnie denerwował. I bywałe takie, w których język autora wydawał mi się wyjątkowo irytujący. Mimo wszystko uważam, że „Buszujący w zbożu” to naprawdę bardzo dobra, na swój sposób głęboka pozycja. Po raz pierwszy miałam do czynienia z tak szczerą i autentyczną książką. Nie żałuję, że po nią sięgnęłam jeszcze z jednego powodu. „Buszujący w zbożu” to dziwna książka, nie da się temu zaprzeczyć. Ale zapadająca głęboko w pamięć. To jedna z tych lektur, nad którymi zastanawia się jeszcze długo po jej odłożeniu na półkę czy oddaniu do biblioteki. Dlaczego? Bo zmusza do myślenia, ale nie przez tony bezwartościowych sentencji, które nadają się jedynie do umieszczenia w kalendarzu, a przez swoją treść i wydźwięk. To pierwsza tak prosta (pod względem języka i akcji), a zarazem skomplikowana (pod względem treści i przesłania) powieść, jaką dane mi było kiedykolwiek przeczytać.
* Cytat pochodzi z książki "Buszujący w zbożu, J. D Salinger, Wydawnictwo Albatros, Warszawa, 2009.
***
Książkę przeczytałam w ramach projektu "ROZMAWIAJMY" :) Zapraszam do odwiedzania strony - wystarczy kliknąć w poniższy banner!