Autor: Stephenie Meyer
Liczba stron: 560
Tłumaczenie: Łukasz Witczak
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Seria/Cykl: -
Moja ocena: 6/6
Nigdy nie ukrywałam tego, że nie należę do zagorzałych fanek „Zmierzchu” autorstwa Stephenie Meyer. Ani książka, ani film na jej podstawie nie wywarły na mnie pozytywnego wrażenia. Proza tej autorki nie przypadła mi do gustu, dlatego nie wyczekiwałam na premiery kolejnych jej książek i nie interesowałam się nimi. „Intruza” wielokrotnie napotykałam w księgarniach i nigdy nawet nie brałam tej pozycji do ręki. Zawsze kończyło się na przejechaniu znudzonym wzrokiem po okładce lub grzbiecie książki. Nie miałam zamiaru sięgać po tę lekturę, gdyż byłam przekonana, że nie jest ona książką dla mnie. Aż gdzieś kiedyś przeczytałam, że „Intruz” to dystopia, a ja wprost uwielbiam takie powieści i nie odpuszczam sobie żadnej. „Zmierzch” dość mocno nadszarpnął moje zaufanie do Meyer, dlatego wolałam nie ryzykować i pierwsze rozdziały czytałam w Internecie. Zaintrygowały mnie one do tego stopnia, że kilka dni później weszłam do sklepu z zamiarem kupna książki, od której miałam trzymać się z daleka. Nie sadziłam, że kiedykolwiek przeczytam „Intruza”, a już na pewno nie spodziewałam się tego, iż stanie się on jedną z moich ulubionych powieści. Ta książka przyniosła mi największe zaskoczenie w całej mojej czytelniczej historii.
Dusze są z natury dobre, przyjazne, współczujące i uczciwe. Nie potrafią kłamać i nie znają takich uczuć jak gniew, złość czy nienawiść. By egzystować potrzebują żywiciela, czyli ciała, w którym mogłyby zamieszkać. Wagabunda mieszkała już na ośmiu planetach. Ziemia jest dziewiątą z kolei, a ciało Melanie to jej dziewiąty żywiciel. Wejście do umysłu dziewczyny i pokierowanie nim okazuje się dla Wagabundy trudniejsze, niż przy innych żywicielach. Melanie nie chce się poddać i usiłuje przejąć kontrolę nad własnym ciałem. W jednym ciele żyją dwie osoby, a ich koegzystencja nie należy do łatwych. Wagabunda jest intruzem w nie swoim ciele.
Jako że w ogóle nie planowałam czytania tej książki, nie miałam względem niej właściwie żadnych oczekiwań. Myślałam, że znajdę w niej mdły, tani romans napisany okropnie infantylnym językiem. Tymczasem styl pisania zaskoczył mnie już na wstępie, bo, mimo że nie można powiedzieć, iż jest to wyrafinowane pisarstwo, to przynajmniej niczym nie przypomina zakrawającego na grafomanię bełkotu, jaki autorka zaserwowała czytelnikom w „Zmierzchu”. O ile czytając jej poprzednie pozycje, bardzo się męczyłam, o tyle przy „Intruzie” nie odczuwałam nawet cienia irytacji. Pierwsze rozdziały wprawiły mnie w osłupienie. Miałam wrażenie, jakbym czytała powieść napisaną przez kogoś zupełnie innego niż Meyer – tak wielka przepaść dzieli tę pozycję od jej poprzednich książek.
Zaskoczył mnie nie tylko język, ale przede wszystkim tematyka, która wydała mi się niezwykle ciekawa i oryginalna. Jednak najbardziej zadziwiła mnie dojrzałość, z jaką została napisana ta książka. „Intruz” w niewymuszony sposób zmusza do refleksji i przemyśleń nad tym, co to naprawdę znaczy być człowiekiem. Czy samo ciało czyni z nas ludzi? Czy może jest to umiejętność odróżniania dobra od zła, niepoddawania się zwierzęcym instynktom drzemiącym w każdym ciele? Czy też tak jak w przypadku Wagabundy, która po latach poszukiwań znalazła swoje miejsce na świecie właśnie na Ziemi, świadomość bycia człowiekiem i docenienie tego? „Intruz” porusza także inne kwestie, takie jak nietolerancja, wyobcowanie, przemoc i nienawiść. Podczas lektury tej książki jest się nad czym zastanawiać. Nie należy ona do jednowymiarowych powieści, w których główną rolę odgrywa wątek miłosny.
Co nie znaczy, że takowego wątku w „Intruzie” nie ma. Tutaj Meyer zaskoczyła mnie kolejny raz. Tym razem sposobem, w jaki przedstawiła miłość jako uczucie będące w takim samym stopniu źródłem cierpienia, jak i szczęścia. Dylematy i przemyślenia Wagabundy nie są głupimi, dziecinnymi, pozbawionymi sensu refleksjami Belli nad urodą Edwarda. Bardzo łatwo było mi wczuć się w sytuację zarówno Wagabundy, jak i pozostałych bohaterów. Właśnie dlatego podczas lektury towarzyszyło mi wiele silnych emocji. Przeżywałam ją całą sobą. A pod koniec po prostu się popłakałam. Ale nie z frustracji, tak jak przy „Zmierzchu”, a z czystego wzruszenia. Historia Wagabundy niewiarygodnie mnie poruszyła i z tego powodu na pewno jeszcze kiedyś do niej powrócę.
Jako dystopia „Intruz” również świetnie się sprawdza. Przeczytałam go bardzo szybko, ponieważ jego lektura mocno mnie wciągnęła. Fabuła i świat wykreowany przez autorkę zafascynowały mnie. Z przyjemnością czytałam o nowej wizji świata w przyszłości. Akcja jest znakomicie poprowadzona, napięcie wzrasta z każdą przewróconą stroną. Bohaterowie są barwni i ciekawi, a Dusze jako nowy rodzaj istot budzą zainteresowanie.
„Intruz” jest jedną z najpiękniejszych książek, jakie w życiu przeczytałam. Jeszcze nigdy żadna powieść nie zaskoczyła mnie w takim stopniu, jak ta. Nie żałuję, że zdecydowałam się po nią sięgnąć, bo dostarczyła mi wielu emocji i wzruszeń oraz zmusiła do przemyśleń, a tego właśnie szukam w literaturze. Szkoda, że spośród książek Meyer, ta jest najmniej znana. Moim zdaniem powinna być jej sztandarową powieścią. To z nią w pierwszej kolejności powinno kojarzyć się to nazwisko. Rozbieżność między książkami tej pisarki jest po prostu ogromna, dlatego przez jakiś czas po lekturze towarzyszyło mi uczucie rozdwojenia. Zastanawiałam się, jak dwie książki tej samej autorki mogą wzbudzać we mnie tak skrajne odczucia. Ostatecznie jednak pogodziłam się z tym, że autorka „Intruza” jest jednocześnie autorką „Zmierzchu”. Niezależnie od moich doświadczeń związanych z sagą przyznaję, że „Intruz” jest po prostu rewelacyjną pozycją.
***
Moi drodzy czytelnicy!
Z okazji nadchodzących świąt wielkanocnych pragnę życzyć Wam wszystkiego, co najlepsze,
dużo radości oraz ciepłej, rodzinnej atmosfery.
Niech w wirze świątecznych przygotowań nie zabraknie Wam czasu na dobrą lekturę :)
Wesołych świąt!
dużo radości oraz ciepłej, rodzinnej atmosfery.
Niech w wirze świątecznych przygotowań nie zabraknie Wam czasu na dobrą lekturę :)
Wesołych świąt!
Cały czas zastanawiam się czy przeczytać tę książkę, ale Ty skutecznie mnie do niej przekonałaś. Pozdrawiam i również życzę wesołych i ciepłych Świąt:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, też się zastanawiam! Meyer zniechęciła mnie do swojej twórczości bardzo skutecznie "Zmierzchem", ale od wielu znajomych słyszałam, że "Intruz" jest zupełnie inny. Zatem sięgnę po niego w wolnej chwili (pewnie wypadnie w wakacje dopiero...).
UsuńNie czytałam, bo podobnie jak Ty nie przepadam za Meyer. Ale wiesz co? Przekonałaś mnie ;) Przeczytam na pewno, obym się nie zawiodła! Również wesołych świąt kochana! :)
OdpowiedzUsuńJestem już po lekturze tej książki i podobnie ją odebrałam. Bardzo dobrze się czytało, fabuła niezwykle ciekawa.. no jak dla mnie to po prostu cudo ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i również życzę wesołego Alleluja :)
Rok temu miałam pierwsze podejście do "Intruza" - niezbyt udane, bo dodatkowo w formie e-booka, który za bardzo mi nie odpowiada... Ale mam nadzieję, że będę mogła powtórzyć starcie z książką ;)
OdpowiedzUsuńWesołych świąt! :))
Cieszę się, że podobała Ci się ta książka. Niesamowite jest to, że autorka potrafi napisać dwie tak inne książki i to na tak różnym poziomie.
OdpowiedzUsuńRównież wesołych, pięknych świąt życzę! :)
OdpowiedzUsuńCo do książki to czytałam i również byłam zaskoczona tym, jak jest dobra ;)
Intruz to faktycznie świetna książka, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
Moja koleżanka rok temu miała mi pożyczyć "Intruza" jednak jakoś tak się złożyło, że do tej pory go nie przeczytałam. Po Twojej recenzji nabrałam jeszcze większej ochoty :D
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego raz jeszcze, tym razem już "bezpośrednio" :)
Moja młodsza siostra czytała "Intruza" już jakiś czas temu i bardzo zachwalała! Też muszę kiedyś po nią sięgnąć, bo myślę, że warto. Ślicznie dziękuję za życzenia i Tobie również życzę wszystkiego najpiękniejszego - oby święta były cudownym czasem spędzonym z najbliższymi.
OdpowiedzUsuńP.S. Czy mogłabym dowiedzieć się skąd masz ten cudowny szablon? Marzy mi się coś w tym stylu. :)
Cieszę się, że Ci się podoba ;)
UsuńPochodzi z tej strony:
http://blo64rt.blogspot.com/
Tam są właściwie dodatki na bloga, czyli nagłówki, tła itp. Można dowolnie łączyć ;) Niektóre tła są dwuwarstwowe i słabo widać na nich tekst, ale wzorów jest naprawdę bardzo dużo, więc obyć znalazła coś dla siebie ;)
Wiem na pewno, że w końcu muszę zapoznać się z twórczością Meyer :). Wszystkiego dobrego! Przyjemnie spędzonego czasu w te świąteczne dni!:)
OdpowiedzUsuńJa także nie rozumiem fenomenu tej szmiry, która zwie się "Zmierzchem". Świetna recenzja, narobiła mi takiej ochoty, że normalnie nie mogę się doczekać kupna "Intruza" :)
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście także życzę Wesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuń,,Intruza'' czytałam bardzo dawno temu, ale pamiętam, iż wywarł on na mnie wielkie wrażenie i zawsze będę go mile wspominać.
OdpowiedzUsuńDziękuje za życzenia i wzajemnie życzę Zdrowych, Wesołych świąt.
Cóż no...Mnie żadna, nawet najbardziej pochlebna recenzja, nie jest w stanie przekonać mnie do książek Meyer...Niestety...
OdpowiedzUsuńIntruz jest jedną z moich ulubionych książek. Może kiedyś nawet przeczytam drugi raz :D No i jest całkiem inna niż Zmierzch.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Intruza :0. Życzę wesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Zmierzch" i jakieś dwa czy trzy lata temu bardzo mi się podobał i uważałam to za najlepszą sagę. Nadal mam do niego sentyment, bo dzięki niemu pokochałam fantastykę i paranormal romance. Po Twojej recenzji mam jeszcze większą ochotę przeczytać "Intruza", który i tak już od dawna jest na mojej liście książek do kupienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę zdrowych i wesołych Świąt! :)
zgadzam się z Tobą - Po Intruza sięgnęłam zaraz po Zmierzchu. choć wtedy byłam jeszcze "Na fali" i świat wampirów to była nowość, więc raczej liczyłam na coś fajnego, bo nie miałam jeszcze wtedy takich przemyśleń co do pisarstwa autorki, jak teraz. I "Intruz" jest rzeczywiście pzoycją całkowicie inną, zadziwiającą. Mnie takż eurzekła ta książka, nie czytałam wcześniej podobnej historii. Najbardziej podobały mi się opisy pierwszych chwil, kiedy dusza "budziła się" w innym ciele. No i końcówka. A także to, że ukazano wreszcie miłość nie ze względu na wygląd, ale to, co się ma w środku, kim się jest.
OdpowiedzUsuńKiedyś z pewnością "Intruza" przeczytam, ale kiedy to nastąpi nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńDziękuję i Tobie również wesołych, spokojnych Świąt, wielu ciekawych lektur, smacznego jajka i mokrego dyngusa!
Kocham tę ksiązkę, jest moją ulubioną. Tobie również życzę wesołych świąt :)
OdpowiedzUsuńUczucia moje do panie Meyer są identyczne, jak Twoje. "Zmierzchu" nawet nie czytałam. Nasłuchałam się o nim tyle, by wyrobić sobie opinię. Wampirów nie trawię, więc dałam sobie spokój. :) Ale do "Intruza" czuję się przekonana. :) Skoro tak dobrze oceniasz, choć byłaś nastawiona sceptycznie, to jest szansa, że i mnie się spodoba. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRównież życzę wesołych świąt, a co do książki to może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńJa też fanką "Zmierzchu" zdecydowanie nie jestem, ale "Intruz" bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Co prawda nie podobał mi się aż tak, jak Tobie, ale naprawdę nieźle wypadł.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Twojej recenzji nasuwa mi się tylko jeden komentarz... Wow!
OdpowiedzUsuńZmierzch choć nie był jedną z najlepszych książek jakie przeczytałam podobał mi się, choć również miałam mu trochę do zarzucenia. Z kolei "Intruza" mam w planach już od dawna, właśnie ze względu na "Zmierzch". Raz prawie, że stałam w kolejce do kasy właśnie z "Intruzem" w ręku jednak rozmyśliłam się i do tej pory go nie przeczytałam. Trzeba będzie to wkrótce zmienić ;)
Czytałam i bardzo, bardzo miło wspominam Intruza :)
OdpowiedzUsuńKocham 'Intruza'! Dzięki niemu Meyer pokazała się światu z zupełnie innej strony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Mam problem z Meyer choć przeczytałem całą sagę "Zmierzch" to nie potrafiłem przebrnąć przez dwusetną stronę "Intruza". Możliwe, że zraziłem się wcześniejszymi powieściami autorki. Ta pozycja mnie nie zainteresowała. Nie przeczytałem jej do końca, bo nie chciałem się zmuszać. "Intruz" możliwe, że jest książką, która wiele osób nie zna, ale uważam, że to kwestia gustu. Catalino świetna recenzja i cieszę się, że przybliżyłaś mi fabułę. Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze też wesołych ci życzę :)
OdpowiedzUsuńPo drugie - do Intruza próbuję się zebrać już długi czas i jakoś nie mogę :) Nie wiem dlaczego. Myślę, że może w końcu czas się przełamać :)
Ja także nie przepadam za twórczością Meyer. Jednak dzięki mojej przyjaciółce sięgnęłam po nią w wakacje i nie żałuję tego. Książka ta mnie bardzo wciągnęła i zauroczyła. Zawsze będę miło wspominać tę pozycję autorki. I także życzę wesołych Świąt ;)
OdpowiedzUsuńJednak ja cały czas się nad nią zastanawiam. Też chyba po prostu najpierw spróbuję zacząć czytać w Internecie. I zobaczymy jak będzie.
OdpowiedzUsuńPoza tym, również Wesołych Świąt!
Czytałam tę pozycje i mi jakoś szczególnie się nie spodobała.;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę. Pamiętam, że przez kilka dni nie mogłam dojść do siebie po jej przeczytaniu. Świetna pozycja, a teraz czytam ją w oryginale. :)
OdpowiedzUsuńMam ją na półce, tylko czasu mi potrzeba na jej przeczytanie. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją zaraz po "Zmierzchu" i bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie czytałam żadnej powieści Meyer, ale po tę chętnie sięgnie, również lubię taki gatunek więc myślę, ze zatopie się w tym świecie. Natomiast wracając do autorki to chyba bardzo dobrze świadczy o niej iż potrafi posługiwać się innymi stylami i pisac książki dla różnych odbiorców... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Czytałam i równiez bardzo mi się podobała :D Zastanawiam się czy niedługo nie odświeżyć sobie tej powieści :)
OdpowiedzUsuńjakoś mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tę książkę, ponieważ pożyczyła mi ją znajoma. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, to dzieło jest niesamowite! Co prawda, nie czytałam "Zmierzchu" i chyba nie sięgnę po tę serię, gdyż boje się, że się rozczaruję :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobała, też bardzo pozytywnie ją odebrałam (tu więcej). Ciekawe czy będą kolejne części, bo zakończenie może nawet na to wskazywać, tylko czy coś nowego może napisać, czym równie pozytywnie mnie zaskoczy?
OdpowiedzUsuńNie czytałam nigdy tej autorki żadnej książki, chciałabym kiedyś sama się przekonać, jak to z nią jest... :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się "zmierzch", ale "intruz" mnie nie przekonuje.. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili do mnie.
Och! Jakie zaskoczenie! Mnie również Meyer kojarzy się z wyjątkowo mierną literaturą, a tu tak wiele pozytywnych opinii na jej temat. Zresztą, to potwierdza regułę, z którą tak często się ostatnio spotykam- najbardziej popularna książka danego autora nigdy nie równa się z tą najlepszą (no, prawie nigdy).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i oczekuję nowych wpisów, tym bardziej, że w zapowiedziach widzę Andrzejewskiego :)
Hm mam takie samo podejście jak Ty do książek Stephani MAyer, a tu taka niespodzianka! Spodobała Ci się? Hmm ssama muszę sprawdzić jakie wrażenie na mnie wywrze ta książka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jestem niezmiernie zaskoczona Twoją opinią, gdyż książki pani Meyer wywołują u mnie nieprzewidziane ataki agresji. Po przeczytaniu sagi o wampirach, którą społeczeństwo się tak zachwycało, byłam tak zawiedziona, że aż wściekła. Dlatego o intruzie nawet nie myślałam. Może jednak zmienię zdanie...
OdpowiedzUsuńpamiętaj jak tę książkę czytałam parę lat temu, byłam pod ogromnym wrażeniem. Chyba muszę do niej wrócić i jeszcze raz przeczytać
OdpowiedzUsuńja natomiast pochłonęłam Zmierzch i bardzo mi się podobał :) "Inrtuza" za to kupiłam, przeczytałam 109 stron i... stoje! wcale mnie nie cągnie do tej książki, ale postanowiłam kiedyś jeszcze dać jej drugą szansę :)
OdpowiedzUsuńOooj intruz ;D To była genialna pozycja ;)) wciąż ją pamiętam.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowego posta:
http://zirtael-bibliomaniak.blogspot.com/