-->

niedziela, 11 marca 2012

Szeptem, Becca Fitzpatrick

Tytuł: Szeptem
Autor: Becca Fitzpatrick
Liczba stron: 330
Tłumaczenie: Paweł Łopatka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Seria/Cykl: Szeptem tom I
Moja ocena: 3/6








Są książki, które wolałabym oceniać tylko i wyłącznie ze względu na okładkę. Debiutancka powieść Beki Fitzpatrick zatytułowana „Szeptem” właśnie do takich pozycji należy. Jej oprawa jest niewątpliwe piękna. Ma w sobie coś tajemniczego, mrocznego, a jednocześnie subtelnego. W przypadku takiego wyglądu zewnętrznego powieści, powiedzenie: „Nie oceniaj książki po okładce” przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Gdyby okładka „Szeptem” nie była tak przyciągająca, to nie wiem, czy zdecydowałabym się w ogóle sięgnąć po tę lekturę, bo sam opis bynajmniej mnie do tego nie zachęcił. Ale nawet jeśli, to na pewno nie zabierałabym się do niej z tak wielkim zapałem.

Przyznaję otwarcie, że okładka zupełnie mnie oczarowała. Treść już niestety nieco mniej. Fabuła nie jest jakoś specjalnie oryginalna czy nowatorska. Główna bohaterka i zarazem narratorka powieści to szesnastoletnia Nora Grey – szczupła, czarnowłosa, z pozoru niczym się niewyróżniająca uczennica liceum. Nora ma przyjaciółkę od serca, Vee Sky, z którą współtworzy szkolny magazyn „E-Zin”. Jej w miarę poukładane życie wywraca się do góry nogami, gdy w szkole, podczas lekcji biologii poznaje przystojnego, tajemniczego chłopaka o przezwisku Patch, który wzbudza w niej skrajne emocje. Jednak to jeszcze nie koniec zawirowań w życiu dziewczyny. Wokół niej zaczynają dziać się dziwne, niepokojące rzeczy. Pewnego dnia zdaje sobie sprawę, że jest śledzona. Ani ona, ani Vee nie wiedzą, kto ją nagabuje i przede wszystkim dlaczego.

Już na początku lektury spostrzegłam coś, co do ostatniej kartki nie dawało mi spokoju. Wpłynęło to znacznie na mój odbiór tej powieści. Nie było to jednak pozytywne spostrzeżenie, chociaż z pewnością część czytelników za takie by je uznała. Mam tutaj na myśli podobieństwo do bestsellerowej sagi „Zmierzch” Stephanie Meyer, które rzuciło mi się w oczy już w pierwszym rozdziale. Nora zapoznaje się z Patchem na lekcji biologii, dokładnie tak jak Bella z Edwardem. Analogia, która mi się nasunęła, jest po prostu oczywista i nie sposób jej nie zauważyć. Trochę mnie to zniechęciło do dalszej lektury, ponieważ z różnych względów nie przepadam za „Zmierzchem”. Wiedziałam, że już do końca powieści nie będę mogła powstrzymać się przed wyłapywaniem kolejnych związków między tymi książkami i porównywaniem ich. Jednak ta lekcja biologii rozdrażniła mnie także z innego powodu. Mam już naprawdę dosyć tych „romansów w biologicznej sali”, które nieprzerwanie pojawiają się w amerykańskich filmach, serialach i książkach, chociaż nie mam pojęcia dlaczego. Z moich osobistych doświadczeń wynika, że to po prostu niedorzeczne. Mam trzy lekcje biologii w tygodniu i najbardziej towarzyską istotą, jaką udało mi się tam do tej pory spotkać, oprócz koleżanki z ławki, był krab zanurzony w formalinie. Niebyt romantyczne, prawda? W dodatku oklepane i schematyczne. Co gorsza Fitzpatrick zastosowała jeszcze kilka takich utartych scenariuszy, zaczerpniętych – świadomie bądź nie – z popularnej sagi Meyer. Gdy zestawiam te dwie powieści, nasuwają mi się dwa wnioski. Pierwszy: „Szeptem” to książka lepsza od „Zmierzchu”. Drugi: wcale nie oznacza to, że dobra.

Naprawdę nie lubię pisać źle o książkach, ale czasami po prostu trzeba. Dlatego też zacznę od złych stron tej powieści, żeby mieć to za sobą, a dobre wiadomości będą na końcu. Dla mnie podstawowym problemem okazała się główna bohaterka, której nie polubiłam ani trochę. Nora wydała mi się po prostu nudna. Nie wzbudziła we mnie żadnych emocji, poza irytacją, którą odczuwałam aż w nadmiarze. Pierwszoosobowy sposób prowadzenia narracji tylko uwydatnił to, jak powierzchowne i naskórkowe są przemyślenia Nory. Jej odczucia zostały ukazane w bardzo ogólnikowy i pobieżny sposób, tak, jakby była ona jedynie obojętną obserwatorką, a nie czynną uczestniczką dramatycznych wydarzeń. Zwykle zaletą narracji prowadzonej w pierwszej osobie jest wgląd w uczucia bohatera, skupienie się na jego wnętrzu, co pozwala na lepsze poznanie go i szybsze nawiązanie z nim więzi. W „Szeptem” w ogóle się tego nie czuje. Nora pozostała mi zupełnie obca, mimo że przez trzysta stron opowiadała mi historię ze swojej perspektywy. Nie tylko uczucia postaci zostały ukazane w tej książce pobieżnie. Wszystkie fantastyczne aspekty również nie zachwycają, ponieważ opisy zawierają żałośnie mało szczegółów. Powoduje to, że fabuła sprawia wrażenie niedopracowanej.

Teraz zrobi się przyjemniej, ponieważ nadszedł czas na pochwały i dobre strony „Szeptem”. Moim zdaniem największą zaletą tej książki jest  to, że jej lektura tak bardzo wciąga.  Czyta się ją naprawdę szybko. To jedna z tych książek, do których zasiadamy, by przeczytać jeden rozdział, a kilka godzin później czytamy już epilog albo odautorskie podziękowania. Wielki plus stanowi także fabuła, która mimo kilku niedociągnięć została bardzo dobrze zaaranżowana przez autorkę. Bardzo spodobały mi się także sposób prowadzenia akcji oraz jej tempo. Cieszę się również z tego, że nie wszystkie postaci w tej książce wzbudziły we mnie taką niechęć jak Nora. Znalazły się postacie, które polubiłam. Nie mam na myśli Patcha, który a moim odczuciu był zbyt przerysowany i stereotypowy. Najbardziej polubiłam  przyjaciółkę Nory, Vee Sky. Przyznaję, że była ona nieco zbyt infantylna, ale jednocześnie urocza, nieprzewidywalna i spontaniczna, co czyni ją bardziej autentyczną od pozostałych bohaterów.  

Jak widać, moje odczucia co do „Szeptem” są mieszane: nie do końca negatywne, ale też nie entuzjastyczne. Myślę, że wynika to z tego, iż „Szeptem” to lektura po prostu bardzo przeciętna. To takie czytadło, które pozwala odpocząć i rozerwać się. Jednak jest bardzo wiele powieści, które spełnią to zadanie lepiej. Nie polecam, ani nie odradzam – sami zdecydujcie, czy warto poświęcić na tę powieść czas, a może nawet pieniądze. Na pewno „Szeptem” bardzo ładnie prezentuje się na półce, ale dla mnie to wciąż trochę za mało. 

30 komentarzy:

  1. Raczej nie przeczytam. Już któryś raz widzę podobną opinię.
    Zapraszam też do mnie - percowato.blogspot.com
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie ktoś, kto nie pieje z zachwytu! Mogę się podpisać pod Twoją recenzją, to poznanie się głównych bohaterów na lekcji biologii było przesadą, od tej chwili cały czas porównywałam "Szeptem" ze "Zmierzchem", według mnie zakończenie także było bardzo podobne. Nora beznadziejna, w ogóle jej nie polubiłam... Za to Vee sympatyczna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na te książkę już kilka razy trafiłam w bibliotece, ale zawsze odkładałam ją na półkę, za licha nie przekonuje mnie fabuła powieści, tym bardziej, że jej opis podpada pod wiele innych pozycji z gatunku paranormal. Nie mam serca do schematów, chociaż nie będę się zarzekać, bo znając już co nieco swoje "akcje" wiem że wszystko jest możliwe.

    Poza tym nie mam awersu do lekcji biologii, według mnie na podryw dobra jak każda inna, ale dlaczego ktoś nie wpadnie na pomysł i w fabule nie umieści lekcji z fizyki albo historii :).

    OdpowiedzUsuń
  4. "Szeptem" czytałam bodajże w tamtym roku. Dzisiaj skończyłam "Ciszę" i moje odczucia względem tej serii są w dalszym ciągu takie same. Książki nie zachwycają, nie biją na kolana. Są jedynie wciągające i mile umilają czas. Typowe książki dla młodzieży na jeden raz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja traktowałam całą serię bardzo luźno, głównie jako relaks i bardzo mi się w tej roli podobała i dobrze sprawdziła:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam i podobało mi się bardziej niż Tobie. Może dlatego, że okładka mnie nie zachwyciła i do książki podchodziłam bez balastu zbędnych oczekiwań? Albo nie zdążyłam zrazić się do lekcji biologii (które jednak dla mnie też nie są atrakcyjne, tyle że zamiast krabów, spotykam tam zasuszone, biedne pławikoniki i martwe kijanki żab)? Nora nie wzbudziła u mnie sympatii, ale polubiłam Patcha. Co prawda dopiero w drugiej części (co za cierpliwość!), ale jednak. Vee była w porządku, Viva przyjaciółki głównych bohaterek! Zawsze są jakieś takie bardziej pozytywne i dające się polubić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja od dawna tę serię mam na oku, ale teraz to już sama nie wiem... Może lepiej ją sobie odpuścić? Muszę to jeszcze przemyśleć, bo to już nie pierwsza niezbyt pochlebna recenzja tej pozycji, na którą się natknęłam. :) Pozdrawiam. :)

    P.S. No! Wróciłaś nareszcie na łono bloga! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam i podobnie jak Ty nie byłam zachwycona, jedynie okładka bardzo mnie urzekła, ale to niestety za mało. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. O!, wróciłaś! Miło znowu móc przeczytać jakąś Twoją recenzję ;) 'Szeptem" czytałam już dosyć dawno i również mnie nie zachwyciło :) Na "Zieleń szmaragdu" czekam z niecierpliwością :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Super, że wreszcie wróciłaś, cieszę się ;)

    Co do książki - czytałam Szeptem i Crescendo, na Ciszę jeszcze poluję...

    Pozdrawiam, Klaudia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbaim tę książkę, choć twierdzę, że czytałam o wiele lepsze z tego gatunku. A tak samo jak Ty polubiłam Vee. Mogę polecić następne części z czystego serca. Chociaż po Twojej recenzji mogę powiedzieć, że tutaj też jest podobnie, ale z jakiego powodu to nie wiem czy mogę powiedzieć, bo nie chcę Ci zdradzić za dużo, jeśli chcesz przeczytać kontynuacje. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze, że wróciłaś, bo brak mi było twoich recenzji :)
    Szeptem czytałam i jeśli dałaś mu 3/6(a to najlepsza część tej serii) to jestem ciekawa jaką ocenę postawiłabyś dla kolejnych części które masakrą są totalną...

    OdpowiedzUsuń
  13. ja też mam mieszane uczucia do tej książki. świetna recenzja !

    OdpowiedzUsuń
  14. Po pierwsze: bardzo się cieszę, że wróciłaś, naprawdę ;) Lubię Twojego bloga i brakowało mi Twoich recenzji ;p
    Co do książki to jakoś nie jestem przekonana...

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja, pomimo niezbyt pozytywnej opinii, chyba się na nią skuszę. Czytając Twoją recenzję, w miejscu gdzie napisałaś, że Patch i Nora poznali się na lekcji biologii, też skojarzyło mi się to ze "Zmierzchem", a dopiero później przeczytałam, że Tobie też :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie się baaardzo podobało. Pamiętam, że książka wywarła na mnie wielkie wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Gdzie nam się Pani zagubiła? Ja znikam co chwila, prawda, ale nie na tak długo! W każdym razie, miło Cię znowu widzieć:)

    Okładka wprost cudowna, ze względu na nią mogę kupić tę książkę. Jednak przeraża mnie, że to jest podobno najlepsza część całej serii, a zapowiada się tak schematycznie. Poza tym u mnie książka ładnie by wyglądała na podłodze (bo na półkach nie ma miejsca), więc po co zawalać podłogę?

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytałam ,,Szeptem'' bardzo dawno, kiedy tylko zaistniała moda na książki paranormalne, więc wtedy pamiętam, iż byłam zachwycona tą książką. Teraz nie wiem, czy równie pozytywnie bym odebrałam tę powieść czy nie, ale w każdym razie miło ją wspominam.
    Ps. Witaj z powrotem w blogowym świecie.:-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ta książka ma bardzo wiele nieprzychylnych opinii, co mnie coraz bardziej zachęca do przeczytania, by samej sprawdzić o co chodzi :) Wiem tylko jedno: nie kupię własnego egzemplarza. Po historii z książką "Anioł" Dorotea de Spirito jestem bardziej wyczulona na kupno literatury młodzieżowej :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mi się książka podobała. może nie było to cudo nad cudami, a jednak ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Również należę do zwolenników tej serii ;) Może nie jest to najambitniejsza książka pod słońcem - na tle dzieł Tołstoja czy Szekspira wypada blado, ale w porównaniu z innymi książkami z gatunku paranormal romance, już nie tak najgorzej(dla mnie to jeden z lepszych paranormali)- lecz "Szeptem" potrafi zainteresować czytelnika do takiego stopnia, że nie będzie on mógł się od niej oderwać, dopóki nie przeczyta ostatniej strony, co uważam za wielki sukces w obecnych czasach, gdzie ilość książek z tego gatunku jest naprawdę przeogromna.

    OdpowiedzUsuń
  22. Z powieścią 'Szeptem' zapoznałam się tuż po jej premierze. Dopiero zaczynałam przygodę z tym gatunkiem i byłam zachwycona warsztatem autorki i fabuła. Nie wiem czy teraz odebrałabym tą powieść tak samo, ale sentyment pozostał.

    OdpowiedzUsuń
  23. Spotykałam się z raczej pozytywnymi recenzjami tej książki, ale chyba jednak mimo wszytko przeczytam. Po prostu z czystej ciekawości. ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Mi Szeptem bardzo się podobało właściwie tylko ze względu na Patcha. Moja koleżanka nadal ma na jego punkcie obsesję. Cała seria stoi na mojej komodzie, ale czytałam ją tylko dla odprężenia.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jestem zdziwiona, że tak słabo oceniłaś tę książkę. Mi bardzo się podobała. Ale każdy ma inny gust ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Książkę czytałam jakiś czas temu i muszę przyznać, że spodobała mi się. Nie była może wysokich lotów, ale miło spędziłam przy niej czas ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. odkąd tylko to zobaczyłam, chciałam przeczytac, do tej pory mi się nie udało, a sądząc po obecnych zaległościach, juz się nie uda :(

    OdpowiedzUsuń
  28. Czytałam dość dawno. Pamiętam, że również mnie urzekła okładka. Poza tym szukałam powieści o aniołach, bo one mnie interesowały i interesują nadal (chodź w mniejszym stopniu). Niestety powieść mnie rozczarowała.
    Bohaterowie mnie nudzili (lub denerwowali), męczyła mnie przewidywalność, a książka wciągnęła mnie dopiero pod koniec.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  29. Czytałam i podobnie jak Ciebie zachwyciła mnie jedynie okładka, rozczarowanie to właśnie to co towarzyszyło mi po tej lekturze. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Zastanawiałem się czy przeczytać ta książkę. Teraz po Twojej recenzji wiem, że nie za bardzo odpowiada mi tematyka. W sumie przeczytałem sagę "Zmierzch" i nie chciałbym czytać o oklepanych schematach. Jak to było dobrze i cukierkowo, gdy on pokochał ja i vs. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń