Autor: Hanna Kowalewska
Liczba stron: 437
Tłumaczenie: -
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria/ Cykl: Letnia Akademia Uczuć Tom I
Moja ocena: 5/6
Nie będę tego ukrywać: „Letnia akademia uczuć” nie jest książką, która zachwyciła mnie i wciągnęła już od pierwszej strony. Na początku wydała mi się ona dziecinna, naiwna i bardzo przeciętna, jednak z każdą przewróconą kartką coraz bardziej przekonywałam się do tej lektury, a moja opinia weryfikowała się na jej korzyść. Podeszłam do niej bardzo sceptycznie, można nawet powiedzieć, że z uśmiechem politowania na twarzy. Cały czas zadawałam sobie w głowie pytanie: „Co ja właściwie robię z tą książką w ręku? To pewnie kolejne nudne powieścidło dla nastolatek…”, i tak dalej. Właściwie było mi niemal wstyd, że zabieram się za coś takiego. Nawet nie przypuszczałam, jak bardzo się mylę.
„Letnia akademia uczuć” opowiada o grupie licealistów, spędzających wakacje na obozie wędrownym w Bułgarii. Wśród obozowiczów znajdziemy córkę opiekuna – porządnicką Kaśkę, podrywacza Marcina, błyskotliwą Agnieszkę, żądnego wrażeń Tymka, jego przyjaciół oraz siostrę Baśkę i dziewczynę Zuzę, wrażliwą Małgorzatę i jej najlepszego przyjaciela Bogdana, tajemniczą, nieśmiałą Jagodę, mola książkowego Emila, flegmatycznego Wiesia, roztargnioną Bożenkę i wreszcie przezabawnych bliźniaków Freda i Alberta. I wielu, wielu innych.
Ogólnie postaci jest dużo, z całą pewnością nie udało mi się wymienić wszystkich. Każdy z nich ma coś w sobie – nie sposób nie polubić większości. Ja szczególną sympatią obdarzyłam bliźniaków. Bez ich dowcipów i zabawnych komentarzy powieść straciłaby wiele uroku. Bardzo polubiłam również pedantyczną Kaśkę – jej przygody z Fredem i Albertem rozśmieszyły mnie do łez. Na tle całej grupy wyróżnia się też inteligentna, ironiczna, trochę złośliwa Agnieszka, której poczucie humoru i dystans do świata chciałabym posiadać. Żałuję tylko, że tak mało miejsca zostało poświęcone Jagodzie, która w moich oczach była jedną z najbardziej intrygujących bohaterek. Nie polubiłam za to Bogdana. Jego wyidealizowana postać niesamowicie działała mi na nerwy. Autorka chciała podkreślić wszystkie jego najlepsze cechy, wyolbrzymiła więc jego zachowania i reakcje. Tym samym nieświadomie pokazała nam jego najgorsze wady – brak lojalności wobec przyjaciół i skrajny egoizm. Wątek miłości jego i Anny (dziewczyny spoza obozu) był okropnie naiwny, rzewny i naciągany. Wyjątkowo mało przyjemnie mi się o nich czytało.
Kolejnym atutem powieści, obok ciekawych, różnorodnych bohaterów, jest dynamiczna, wciągająca akcja. Mimo że książka ma ponad czterysta stron, pochłonęłam ją w niespełna trzy dni. Byłam nieustannie ciekawa, jak dalej potoczą się losy moich ulubionych bohaterów. To jest właśnie kolejna zaleta tak dużej ilości postaci – można sobie pozwolić na wybranie ulubieńców. Co prawda niektóre wątki były bardzo schematyczne i przewidywalne, ale za to inne zaskakiwały i wciągały. Na szczególną uwagę zasługuje wątek trudnej, skomplikowanej miłości Zuzy i Tymka, a także znajomość Marcina i Agnieszki. Chociaż i tak najlepsze są sytuacje: Kaśka-Baśka-Fred-Albert. Taka wielowątkowość sprawia, że „Letnia akademia uczuć” jest książką, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Z łatwością odnalazłam w tej powieści osoby, z którymi chciałabym się zaprzyjaźnić i takie, do których sama jestem podobna. Dylematy bohaterów również nie były mi obce, chociaż w niektórych sytuacjach prawdopodobnie postąpiłabym inaczej. Ta lektura mimo pozornie błahej tematyki dostarcza wiele materiałów do przemyśleń.
To, co mi się nie podobało, to język powieści. Nie wiem czy autorka jest nieświadoma tego, jak wyraża się dzisiejsza młodzież, czy może po prostu na tyle naiwna, by wierzyć, że licealiści zwracają się do siebie taką kwiecistą, akademicką polszczyzną. Poza tym, który uczeń używa dzisiaj słów „belfer” i „sor” zamiast „nauczyciel”? I kto jeszcze używa zwrotu „bombowo”? Zrozumiałabym, gdyby ta książka powstała za czasów, gdy posługiwano się takimi sformułowaniami, wtedy byłaby to świetna stylizacja językowa. Ale książka jest dosyć współczesna, wydana całkiem niedawno, więc naprawdę nie rozumiem, po co to wszystko? Ponadto niektóre dialogi były nieznośnie infantylne, jakby bohaterami byli nie licealiści, a uczniowie szkoły podstawowej. Duży minus przyznaję tej powieści również za postaci Bogdana i Anny. Ich łzawy, mdły romans to wątek, bez którego spokojnie mogłabym się obejść.
Mimo tych paru naiwnych wątków i niedorzecznego języka, „Letnia akademia uczuć” to naprawdę wartościowa, dojrzała, a przy tym lekka powieść, z którą warto się zapoznać. Wartka akcja i żarty bliźniaków nie pozwolą wam się nudzić. Uważam, że warto dać tej książce szansę, choćby ze względu na to, że wyłamuje się ona ze schematu typowej młodzieżowej powieści. Gdy zaczynałam ją czytać, nie spodziewałam się, że ocenię ją tak wysoko. Długo wahałam się, czy przyznać jej najwyższą notę, ale uznałam, że byłoby to bardzo niesprawiedliwe, gdybym zaniżyła ocenę lekturze, przy której tak miło spędziłam czas, tylko ze względu na staroświecki język. Prawdę mówiąc dawno czytanie żadnej książki nie sprawiło mi tyle radości i przyjemności. „Letnia akademia uczuć” to lektura idealna na wakacje i nie tylko. Serdecznie polecam!
Zgadzam się, co do języka używanego przez bohaterów - nieco staroświecki - jak też i z resztą recenzji. Szkoda, że kontynuacja wyszła autorce bardzo, ale to bardzo mizernie...
OdpowiedzUsuńDo młodzieży trudno mnie już zaliczyć ( a chyba właśnie do niej kierowana jest ta lektura ), ale książka wydaje się interesująca :)
OdpowiedzUsuń@niedopisanie, język jest niedorzeczny, szczególnie na początku się to czuje, ale ostatecznie da się to jakoś przeboleć :D Znacznie gorsza jest postać Bogdana, która strasznie mnie irytowała... Co do kontynuacji, to jeszcze jej nie czytałam, ale leży u mnie na półce i mam nadzieję sięgnąć po nią jeszcze w te wakacje ;)
OdpowiedzUsuń@Evita, to prawda, książka jest interesująca :) Może nie zachwyca, ale naprawdę wyjątkowo miło się ją czyta i bardzo wciąga.
Myślę, że mojej siostrze bardzo się ta seria spodoba:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
@kasandra_85, Mam nadzieję, że tak właśnie będzie ;)
OdpowiedzUsuńJa sobie odpuszczę, ale recenzja bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Czytałam to kiedyś, ale początek niestety troszkę mnie zanudził, więc ją odłożyłam. Jednak twoja recenzja mnie zaciekawiła i chyba postanowie dać szansę tej lekturze ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Hmm, ja uwielbiam tą książkę, a właściwie drugą część, którą przeczytałam najpierw. Dzisiaj w kawiarni dostrzegam pierwszą część i zaczęłam czytać :D
OdpowiedzUsuń