-->

środa, 13 czerwca 2012

Lokatorka Wildfell Hall, Anne Brontë

Tytuł: Lokatorka Wildfell Hall
Autor: Anne Brontë
Liczba stron: 525
Tłumaczenie: Magdalena Hume
Wydawnictwo: MG
Seria/Cykl: -

Moja ocena: 6/6










Moja pasja czytelnicza „na poważnie” rozpoczęła się od czytania angielskiej klasyki. Jest to literatura, która niemal zawsze idealnie trafia w mój gust. Język angielskich autorów wieków XVIII i XIX to w moim odczuciu styl idealny i jedyny, który zadowala mnie w pełni. Gdy wszystkie inne książki zawodzą i nigdzie nie mogę znaleźć odpowiedniej dla siebie lektury, sięgam po powieści z mojego ulubionego nurtu. Ostatnio zdecydowałam się przeczytać nigdy wcześniej niewydawaną w Polsce książkę autorstwa Anne Brontë zatytułowaną „Lokatorka Wildfell Hall”. Jej lektura była dla mnie jak powrót do domu. Dopiero teraz widzę, jak bardzo potrzebowałam właśnie takiej książki i jak mocno zatęskniłam za klimatem oraz klasą charakteryzującymi angielskich klasyków.

„Lokatorka Wildfell Hall” opowiada historię Helen Graham, której pojawienie się w opuszczonym dworze Wildfell Hall wzbudza sensację wśród okolicznych mieszkańców. Zafascynowany tajemniczą wdową ziemianin, Gilbert Markham pragnie zawrzeć z nią bliższą znajomość. Jednak mimo jego licznych starań kobieta pozostaje obojętna. W wyniku zajścia pewnych zdarzeń pozwala Gilbertowi na lekturę swojego dziennika, który zawiera wiele dramatycznych szczegółów z jej przeszłości.

Na początku chciałabym wspomnieć o sposobie opowiadania autorki, bo zrobił on na mnie naprawdę wielkie wrażenie. Powieść ma budowę szkatułkową, a mówiąc bardziej fachowo i zgodnie z terminologią literacką – ramową.  Taki sposób narracji nie należy do najczęściej spotykanych, dlatego bardzo cenię pisarzy, którzy tak kształtują narrację. Początkowo historia opowiadana jest z perspektywy Gilberta, a później czytelnik za jego pośrednictwem zapoznaje się z zapiskami Helen. Anne Brontë urozmaiciła tekst także poprzez nadanie mu formy listów kierowanych przez Markhama do jego najbliższego przyjaciela, Halforda. Muszę przyznać, że wszystkie te zabiegi autorka wykonała bardzo umiejętnie i pod tym względem książka to naprawdę bardzo dopracowane dzieło. Co więcej lektura ta zachwyca pięknym stylem i bogactwem języka. Niektórym może się teraz wydawać, że w tej powieści forma przerasta treść. Otóż nie: Brontë oferuje czytelnikowi fabułę równie intrygującą co narzędzia, których użyła do jej opowiedzenia.

Nie znaczy to, iż możecie się spodziewać dynamicznej akcji, bo próżno szukać jej w tej książce. Jednak w przypadku takich powieści stanowi to plus. Nie wyobrażam sobie, żeby fabuła podobnej lektury rozwijała się równie szybko jak w kryminałach czy fantastyce. Wszystko ewoluuje stopniowo i dosyć wolno. Autorka z rozmachem kreśli rozległą panoramę ówczesnych stosunków społecznych. Aspekt obyczajowy odgrywa w tej powieści bardzo dużą rolę i cieszy mnie, że zostało mu poświęcone tak dużo miejsca. Brontë poruszyła w swojej książce kontrowersyjną wówczas tematykę rozpadu małżeństwa, co wywołało skandal. Powieści zarzucano także feministyczny wydźwięk, ponieważ jej główna bohaterka to kobieta bardzo niezależna i silna jak na tamte czasy.

Tym, co również wzbudziło mój podziw podczas lektury „Lokatorki Wildfell Hall”, są postaci. Autorka po mistrzowsku wykreowała wszystkich bohaterów – zarówno tych pierwszoplanowych, jak i pobocznych. Największą uwagę przyciąga tytułowa lokatorka, czyli Helen. Nie mogę powiedzieć, żebym bezgranicznie ją polubiła. Z jednej strony bardzo podobała mi się jej silna wola, odwaga do kierowania się swoimi zasadami oraz to, że nie załamała się mimo licznych trudności. Z drugiej bywały momenty, zwłaszcza podczas rozmów z innymi bohaterami, kiedy wychodził z niej wiejski kaznodzieja i wtedy denerwowało mnie jej zachowanie. Znacznie większą sympatią obdarzyłam Gilberta, ponieważ nie jest tak kryształową postacią jak Helen. Przez to łatwiej było mi wczuć się w jego sytuację i odczytać jego emocje oraz zrozumieć motywy zachowań. Odczucia Markhama, jego zapalczywość i wątpliwości, wydawały mi się daleko bardziej realistycznym powodem określonych działań niż ascetyczne niemal zasady głównej bohaterki. Drugoplanowe postaci także zostały doskonale przedstawione. Wszystkich bardzo łatwo było mi sobie wyobrazić – zupełnie jakbym rzeczywiście kiedyś ich spotkała.  

To chyba naturalne, że podczas lektury tej książki porównywałam twórczość Anne z dziełami jej sióstr, a przede wszystkim z „Dziwnymi losami Jane Eyre” autorstwa Charlotte Brontë, która to książka należy do moich ulubionych. Stwierdzam, iż pozycja Charlotte jako mojej ulubionej siostry pozostaje nienaruszona, jednak Anne jest znakomita i uwielbiam ją tylko odrobinę mniej. Najmłodsza z sióstr Brontë oczarowała mnie swoim stylem, umiejętnością budowania ciekawej fabuły oraz łatwością w kreowaniu barwnych bohaterów. Zdecydowanie nie zasługuje ona na miano najmniej zdolnej z trójki sióstr. Myślę, że fanów konwencji nie muszę przekonywać do tej lektury, gdyż znajomość wcześniej wydanych w Polsce dzieł z tego nurtu będzie dla nich wystarczającą zachętą. Natomiast wszystkim innym gorąco polecam „Lokatorkę…”, ponieważ jest ona wartościową, doskonale napisaną powieścią, zupełnie inną od tworzonych obecnie książek. 

45 komentarzy:

  1. Poluję na tę książkę już od dłuższego czasu. Uwielbiam angielską klasykę! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko jest mi się przełamać do tego typu powieści, ale jak już się przełamię, to nie żałuję :). Uprzedzenia czas schować głęboko do kieszeni i zabrać za książkę Anne Brontë, tym bardziej, że nie szczędzisz jej pochwał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm...Ja jednak wolę dynamiczne tempo akcji... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i byłam zachwycona tą książką:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna recenzja. Czekam na kolejne Twojego autorstwa. A książkę na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna książka! Zaliczam ją do ulubionych lektur autorstwa utalentowanych sióstr Brontë, w tym przypadku Anne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Osobiście nie darzę angielskiej klasyki aż takim uwielbieniem, ale książka bardzo mi się podobała i lubię się zanurzać w takich klimatach. Aż żal, że siostry Brontë nie napiszą już żadnej książki...

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna książka, bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem strasznie ciekawa tej książki, zaczynam mieć obsesję na jej punkcie:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nawet nie wiesz, jak wielka mam na nią ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie przepadam za klasyką, ale skoro powyższa książka przedstawia się w twoich oczach całkiem przyzwoicie, to może z czystej ciekawości do niej zajrzę, jeśli tylko uda mi się ją spotkać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Blueberry by się spodobała. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Także lubię angielską klasykę, może kiedyś zacznę ją czytać w oryginale :) O tej książce słyszę same pozytywne opinię, więc mam wielką ochotę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nigdy nie czytałam nic autorstwa sióstr Bronte, nad czym bardzo ubolewam, bo jestem pewna, że jest to coś stworzonego dla mnie. Najbardziej cenię piękno języka, klimat, nastrój powieści, tempo, zaskakujące zwroty akcji- to wszystko jest po prostu mniej ważne. Na pewno sięgnę po powieści sióstr, nie zapominając o tej, którą tak bardzo pomijały przez lata polskie wydawnictwa.

    A co do "Marzycieli", to chciałam tylko powiedzieć, że nawet jeśli książka się nie spodoba, to warto obejrzeć film, naprawdę. Nie zaszkodzi nawet zaczęcie od filmu, więc jak Ci wygodniej, żadnych ograniczeń.

    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja szczerze mówiąc chyba nawet wolę Anne od Charlotte i Emily - ale tylko troszeczkę ;) "Lokatorka..." absolutnie podbiła moje serce i już nie mogę się doczekać "Agnes Grey" :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie czytałam nic z twórczości sióstr Bronte, aż wstyd, muszę zdobyć w końcu "Lokatorkę" :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Chętnie przeczytam tą książkę jeśli tylko wpadnie mi w ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiele dobrego słyszałam o tej książce i nie powiem bo mam wielką na nią ochotę !

    OdpowiedzUsuń
  19. Angielska klasyka ma w sobie "to coś", ten pierwiastek nieśmiertelności. :) Trzeba to przyznać. :) Po "Lokatorkę..." sięgnę na pewno. Uwielbiam twórczość Emily i Charlotte, więc grzechem byłoby odpuścić sobie Annę. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Wszyscy kuszą i kuszą, a ja wciąż nie mam swojego egzemplarza "Lokatorki..." :( Koniecznie muszę ją przeczytać!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Muszę się przyznać, że jak dotąd niewiele miałam do czynienia z klasykami literatury angielskiej. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tych książek, a co więcej, trwałam w przekonaniu, że są one przestarzałe w negatywnym sensie, stateczne, nudne, ciągnące się jak flaki z olejem... Widzę jednak, że istnieje duże prawdopodobieństwo na to, że mój nieuzasadniony osąd jest krzywdzący. Co tu dużo mówić, po prostu muszę wreszcie przełamać się i jakąś książkę z tej dziedziny przeczytać. Może padnie właśnie na "Lokatorkę (...)". :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Znam twórczość Emily, jednak nie znam nic ani Charlotte ani Anne. Planuję to nadrobić i oby się udało! :) Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo chcę przeczytać tę książkę! :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Mam ogromną ochotę na tę książkę i myślę, że zaopatrzę się w nią jak najszybciej. :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Również jestem fanką angielskiej klasyki, a dodatkowo moje studia się bliżej połączą z jej dziełami, z czego jestem ogromnie zadowolona :) mam od jakiegoś czasu ochotę przeczytać coś dobrego, zamiast popularnych nowych powieści, jakie dominują teraz na półkach "biblioteka poleca", co w rzeczywistości w ogromnej części jest stratą czasu... dzięki za recenzję :)
    W chwili wolnego zapraszam do mnie :) zaczynam prowadzić bloga w tym serwisie również z recenzjami :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Oooo! nawet o tym nie słysząłam a ciekawie się zapowiada.
    Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    http://zirtael-bibliomaniak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie znam aż tak dokładnie angielskiej klasyki, ledwie parę powieści. Ale skoro tak polecasz to na pewno sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Zachęciłaś mnie tą recenzją.

    OdpowiedzUsuń
  29. Jeszcze nie miałam okazji przeczytać żadnej książki autorstwa którejkolwiek z sióstr Bronte (aż wstyd się przyznać!), jednak na pewno to nadrobię szczególnie, że teraz słyszy się wiele pozytywnych opinii na ich temat.
    "Lokatorka..." wydaje się być pasjonującą lekturą, bardzo cenię autorów, którzy każdą postać, nawet poboczną, czynią wyjątkową.

    OdpowiedzUsuń
  30. Od dawna przymierzałam się do kupna tej książki. Po przeczytaniu twojej recenzji jest ona na samej górze listy wszystkich moich książek do kupienia :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  31. Och, bardzo mnie zachęciłaś :) Słyszałam już wiele pozytywnych słów o tej książce, ale skoro Ty tak wysoko ją oceniasz, to musi być wyjątkowa. Obym tylko miała okazję ją przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  32. Pierwszy akapit - mam identycznie.
    Dlatego zawsze wypatruje kolejnych książek Bronte. Ostatnio na półce zagościła Gaskell, wprost raj na ziemi.
    Teraz muszę złapać "Agnes Gray".

    OdpowiedzUsuń
  33. Ja niewielką miałam styczność z tego typu lekturami, ale jak już miałam, to również w 99% mi się podobały. Lokatorki... nie czytałam, ale dostałam do recezji Shirley, którą to napisała siostra Anne - Charlotte - tę powieść również wydano po raz pierwszy. Podobno siostry dotrzymują sobie kroku, zobaczymy, czy to prawda :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Tak samo jak Ty jestem fanką angielskiej klasyki. To jest mój świat i mój ulubiony sposób narracji. Na tę książkę mam ochotę od dawna i mam nadzieję, że zbliżające lato da mi szansę, aby w końcu przeczytać "Lokatorkę..."

    Twoja recenzja tylko potwierdziła moje przypuszczenia, że warto. :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Czuję się w tu procentach zachęcona. I dodaję do listy do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Już wyczekuję dnia w którym ją odbiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Lubię, gdy w powieści bohaterowie są dobrze wykreowani, lubię mieć się z kim sympatyzować, czy utożsamiać. Może uda mi się ksiązkę wcisnąć :) w grafik książkowy i dogonić się w 52książki :D

    OdpowiedzUsuń
  38. "Plotkara" rzeczywiście na początku mnie też nie zachwyciła, dopiero gdy zaczęłam oglądać serial, pokochałam też i książkę.
    Na wakacjach na pewno obejrzę przynajmniej kilka odcinków PPL, a drugi tom cyklu już do mnie leci ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie miałam ochoty na tą książkę, ale przyznam szczerze, że Ty to zmieniłaś. Teraz naprawdę mocno chcę ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Czeka na półce, na swoją kolej. :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Zachęcająca recenzja. Poszukam tej książki w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
  42. mam zamiar przeczytać tę książkę jak najszybciej [i inne opatrzone nazwiskiem 'Bronte']. pierwszeństwo ma aktualnie Jane Austen, którą jestem zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń